Nie trzeba wykładać milionów na film jak na zachodzie żeby nacieszyć oko, Rosjanie pokazali że
nawet niskobudżetowy film potrafi nie nudzić, nie śmieszyć infantylnością i efektami, dać widzowi
rozrywkę.
Kawał świetnego kina fantasy, począwszy od gry aktorskiej - bardzo naturalna, nie wymęczona,
nie było tej cholernej teatralnej sztuczności którą widzę w prawie każdym filmie naszej produkcji.
Następnie krajobrazy oraz wsie i miasta. Po prostu piękne. Chciało się patrzeć i podziwiać.
Kolejna sprawa to efekty - może i daleko im do LoTR-a (w sumie to budżet też nie ten) ale były na
przyzwoitym poziomie. A już na pewno nie było mowy o gumowych potworkach ;)
I tak oto powstał zgrabny, nie nudny obraz. Jestem pod wrażeniem.
Uczmy się? Niskobudżetowy? Doprawdy? Film wcale nie miał małego budżetu - ponad 20 mln dolarów to pierwszy (albo drugi po Wojnie i Pokoju z lat 60.) budżet w historii rosyjskiego kina. To więcej niż świetny i piękny Labirynt Fauna i ponad cztery razy więcej niż nasz Wiedźmin.
A to jak ten, niemały jak widać, budżet zmarnowali to rzecz niemalże (tym bardziej biorąc pod uwagę bogactwo przeciętnych Rosjan) niedopuszczalna. Owszem, jest ładny, ale zarazem tak męczący, nudny i rozwleczony, że oczy same domagają się zatrzaśnięcia, a usta zaś rozpieczętowania (bynajmniej nie z zachwytu). Ktoś kogoś atakuje, ktoś jakoś skądś ucieka, gdzieś idzie, nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co, nie wiadomo z kim, po czym walczy, takoż nie wiadomo po co i z kim. Widza widzącego napisy końcowe dopada zaś jeszcze końcowe pytanie - po się męczył ponad 2 godziny i to oglądał? No bo chyba nie po to, żeby pisać takie truizmy.