Czy ma ktoś podobne wspomnienia? Zawsze jak przełączam kanały w niedzielę i trafię na jedno, albo drugie to łza mi się w oku kręci :)
Mam takie same wspomnienia. Jak byłam mała to zawsze wprawdzie wolalam oglądać komedie na TVNie (xd) ale babcia wygrywała, bo to jej dom, więc oglądaliśmy albo Zlotych albo Familie :p
Ja mam takie same wspomnienia jak Wy. Z tym, że jak byłam mała to Mistrza Karola z Familiady oglądać lubiłam:-) Zawsze się zastanawiałam kto był tymi ankietowanymi.
U mnie było identyko! Najczęściej rosół, a potem rolady wołowe z ziemniakami albo inne danie mięsne. Aż się wzruszyłem...
Przy Szansie na Sukces był już deserek....szarlotka lub coś w tym stylu :)
Złotopolscy i Familiada to rosołek i jakiś schaboszczak :)
hehe, co za wspólnota doświadczeń! Ja mam takie same wspomnienia. Ale z przepyszna zupą pomidorową a nie rosołem ;)
Tak :-D, najpierw rosół z makaronem i żenujące kawały Strasburgera a potem kluski śląskie, kapucha i rolada a w tle ten gniot na "Z" :D
PS. pamiętam jeszcze standardową odzywkę mojego ojca: "Jak znowu będą leżeć w łóżkach na początku to wyłączam telewizor!" :D:D:D
Ja zawsze szłam do pradziadków i czytając gazety myśliwskie w międzyczasie oglądałam "Złotopolskich" :) To był gdzieś jeszcze lata 2004-2007.
Dokładnie w takim razie dziadkowie, rosół, familiada a potem Złotopolscy to tylko ({[1/3]10})?
No też zachodzę w głowę...
tak, z tym że ja nie lubiłem ani rosołu ani Familiady ani Złotopolskich ani Teleexpresu. na szczęście nieraz babcia przyjeżdżała do nas. i mówiła do synowej - "włącz, zaraz będą Złotopolscy"...
W niedzielę obowiązkowo przy obiadku Złotopolscy, a potem jakaś Familiada, czy inne Śmiechu Warte. Pamiętam, że wtedy telewizja to było coś, traz już się jej nie ogląda tak, jak kiedyś. Siadaliśmy wtedy całą rodziną w salonie, kawka, ciasto, wujek wyciągał nalewkę wiśniową, dziadek dawał mnie i siostrze kukułki z sekretnej szafki. Jak o tym myślę, to znowu chce mi się wrócić do tych czasów dzieciństwa :)
Ja kiedyś wszedłem do babci do domu (mieszkamy nadal na tym samym podwórku, wtedy też mieszkaliśmy)i na cały dom rozlegała się piosenka ze,, Złotopolsckich":-D
W pierwszej chwili byłem jakby zdruzgotany... Siłą decybeli, rzecz jasna.Co prawda nie chodziliśmy do babci na obiad, ale już zawsze czołówka,, Złotych" mi się z nią kojarzyła:-)