Zrobiło się to strasznie miałkie i rozwleczone... ponad połowa 3-ciego odcinka to paplanina o tym kogo powinna poślubić córka króla... kilka nudnych wstawek rozpoczęcie walką, zakończenie walką... a środek przegadany o tkzw. "dupie maryni".
Niby jakieś tam "mądrości", ale w sumie to niezbyt mądre.
Nie czuć już tego co było czuć w pierwotnej Grze o Tron, gdzie każda postać miała swój unikatowy charakter, historię i rozbudowaną psychologię.
Tutaj niestety - wszystko jest bardzo dwuwymiarowe - postaci dzielą się na te dobre i te złe i w zasadzie nic poza tym. W pierwotnej Grze o Tron - widzieliśmy wyraźnie, że taki podział nie istnieje - każdy popełniał jakieś tam błedy, ale każdego jednocześnie dało się w jakiś sposób zrozumieć, bo kierowały nim konkretne pobudki (np. Cersei - z jednej strony żądna władzy, nienawidziła swojego męża, ale on też nią gardził, ale w zasadzie to starała się dbać o swoje dzieci - i tak było z każdą postacią). Tutaj mamy wyraźny podział i ściśle nakreśloną granicę między dobrym/złym, albo po prostu szaro-burym bez wyrazu i większego znaczenia.
Z fabularnego punktu widzenia też jest to na razie takie trochę "o niczym" - niby jest jakieś tam królestwo, niby z czymś tam walczy, ale fabuła zdaje się tkwić w miejscu i nic znaczącego od samego początku się nie wydarzyło.
Zobaczymy gdzie to pójdzie, ale jak na razie to nie umywa się do pierwotnej Gry o Tron - jedynie świat jest ten sam, a poza tym to już zupełnie nie to.