Wszyscy praktycznie skupiliście się na relacji głównego bohatera z Bogiem, a nikt nie patrzy na bardzo fajny scenariusz, świetne zdjęcia i naprawdę niezłą grę aktorską. Sam przestałem chodzić do kościoła ze 20 lat temu i cóż z tego? Bohater głęboko wierzy i tyle, wcale to nie oznacza że to Bóg go uratował, wręcz odwrotnie, to jego siła i charakter do tego doprowadziły. Skupcie się czasem na filmie, a nie zajmujcie błahostkami.
Zdjęcia bardzo dobre, ale scenariusza bym zbyt pozytywnie nie ocenił.
Co do religijności, to akcja toczy się w połowie XIX wieku. Dziennikarze piszący o Peterze/Gordonie relacjonowali, że był bardzo religijny, ale to przecież nic niezwykłego w tamtych czasach. Również polscy chłopi (także niepiśmienni) w tym samym okresie byli bardzo religijni. Sekularyzacja przyszła później.
Kwestie dramaturgiczne, sposób budowania napięcia, niezwykle schematyczny sposób portretowania bohaterów, wg czarno-białych klisz charakterologicznych, czyli jednowymiarowi bohaterowie pozytywni i płascy charakterologicznie (najlepiej psychopatyczni) bohaterowie negatywni.