Zawsze uważałam, że najlepsze filmy powstały w latach 80/90tych. Teraz znowu to się potwierdziło. Aktualnie reżyserzy i scenarzyści robią "cuda" żeby zaszokować widza. Rzeź na ekranie, przemoc jak filmach "gore", co tak właściwie nie wywołuje nic prócz obrzydzenia. A tutaj taka zaginiona perła. Jak mogłam, jako wytrawny kinoman przez tyle lat ją ignorować?? Prawie już się wypaliłam. Mało który obraz wywołuje we mnie prawdziwe poruszenie. I nagle- film z roku 89! Niesamowity i rozdzierający serce. A gra J. Lange....