Jest to niesamowita perełka kinematografii. Absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Czy to gra
aktorska, czy klimat, muzyka jak i głębia - wszystko to, jest na najwyższym poziomie... A potrafi to
przytłoczyć, zważywszy jak bardzo pozycja ta jest niedoceniona. Seth, czy jego brat, matka, a nawet
ojciec - te postacie mną wstrząsnęły, bowiem są tak autentyczne, że naprawdę chylę czoła ku
Ridley'owi za tak wspaniałe kreacje. Forma to majestat: kadry natury, muzyka... Jest to jedyna pozycja,
dzięki której na tle empatii "namacalnie" poczułem przedstawiony pryzmat. Wręcz mógłbym rzec, że
"wróciłem" do tych magicznych czasów dzieciństwa... Oglądałem ten film wielokrotnie i pod względem
stricte uczuć towarzyszących podczas seansu, śmiało stawiam tą pozycję koło dzieł-monumentów
takich jak na przykład Odyseja... Niesamowita pozycja, niesamowita...
Na upartego jest jedna rzecz do której można się przyczepić - techniczny drobiazg: słabo markowany cios w zęby. Normalnie jak w filmach Skurczu.
Co do gry aktorskiej jest spory zgrzyt - dzieciak. Nie rozumiem czemu go wybrali.