Pamiętam jak Mariusz Grzegorzek w jednym z odcinków "Mojego gustu filmowego" wspominał o - wspaniałej zresztą - kreacji Daniela Day Lewisa w filmie "Aż poleje się krew". Mówił, że dla niego jest to "metarola, rola niedościgła". Ja takie właśnie odczucia mam odnośnie roli Diane Lane, która w tym obrazie jest absolutnie wszystkim. Jest seksem, niepewnością, strachem, kłamstwem, szaleństwem i rozdarciem. Napięcie między nią, a obydwoma mężczyznami wprost wbija w fotel i przytłacza, jest tak przejmujące, że aż momentami nieprzyjemne. Sama kompozycja filmu to też mistrzostwo, niczym sztuka w dwóch aktach, zresztą ten film to świetny materiał na sztukę. Owszem, pojawiło się kilka kiczowatych scen, niektóre dialogi wydawały mi się lekko nierzeczywiste, ale to już kwestia wrażliwości i może nawet kwestia tego, jak samemu doświadcza się pożądania. Jednak te drobne mankamenty zupełnie nikną, kiedy otrzymujemy tak kompletną, choć nie pozbawioną niedopowiedzeń, całość. Od kiedy wystawiłem ostatnie 10/10, minęło prawie 5 lat i dokładnie 719 filmów. Warto było czekać.
Zgadzam sie, mam takie same odczucia co do gry Diane Lane, jest tak cudownie naturalna, widac kazde jej odczucie na twarzy i na ciele, jest cudowna w tej roli, w ogole film zrobil na mnie wrazenie, moze nie na 10, ale jednak, ogladalam go jednym tchem...
Bez przesady z tą niedościgłą rolą. Tak powinni po prostu grać aktorzy, od tego oni są, od tego są oni ;) Zagrane tak jak trzeba i tyla.
Oj, oj. :) Aktorzy są od grania? Zgoda. Tyle, że lista kończy nam się na kilkuset nazwiskach. Jak zatem nazwać wielesettysięczną resztę? Z szacunku dla zawodu aktorskiego?