Czy historia Baby Jane nie jest odrobinę podobna do historii Normy Desmond z ,,Bulwaru
Zachodzącego Słońca" Billyego Wildera? Obie te panie miały małego bzika na punkcie swojej
dawnej sławy.
Tak, też od razu nasunęła mi się ta myśl. Szczególnie, gdy zobaczyłem ostatnią scenę, gdzie Baby Jane zyskała na powrót upragnioną widownię i mogła przed nią zatańczyć po tylu latach. Co oczywiście kojarzy mi się z ostatnią scenę "Bulwaru Zachodzącego Słońca", gdzie Norma Desmond schodzi ze schodów, by odegrać swoją ostatnią wielką "rolę". Dwie aktorki, tęsknota za dawną sławą, chęć powrotu do czasów świetności - gdy nadarza się okazja, obie ją wykorzystują, choć nie są już w pełni świadome, co się wokół nich dzieje.
Ja widziałem Bulwar ostatnio. No i rzeczywiście doszedłem do tych samych wniosków.
To pewnie wyjaśnia czemu Babe Jane nie została tak doceniona przez Akademię. Taka jakby kopia.
Mimo to przyznam, ze historia sióstr Hudson podobała mi się bardziej niż Normy Desmond. Aktorsko za to porównywalnie.